
Był parny, lipcowy wieczór. Powietrze w pokoju Wiktora – a raczej w celi o podwyższonym standardzie, którą dzielił z duchami niespełnionych ambicji – stało w miejscu. Mężczyzna miał dwadzieścia osiem lat, zarost na twarzy i umysł, który potrafił analizować skomplikowane procesy społeczne. Jednak dla jego współlokatorów, będących jednocześnie jego stwórcami i strażnikami, wciąż był chłopcem, który może spaść z krzesła, jeśli nie zostanie odpowiednio przypięty pasami.
Drzwi otworzyły się bez pukania. To był ten dźwięk, który wywoływał u niego natychmiastowy skurcz żołądka. Nie dźwięk zamka, ale dźwięk inwazji.
– Wiktor, dlaczego masz zamknięte okno? Udusisz się tutaj – głos matki był pełen tej specyficznej troski, która w uszach dorosłego mężczyzny brzmi jak wyrok ubezwłasnowolnienia.
– Mamo, jest mi dobrze. Proszę, zapukaj następnym razem – odpowiedział, nie odrywając wzroku od monitora. Pisał maila do dziewczyny poznanej na forum. Maila, którego treść i tak by skasował, bojąc się, że matka przypadkiem zerknie przez ramię, podając mu herbatę.
– Nie przesadzaj. Przyniosłam ci kolację. Musisz zjeść, jesteś blady.
To nie była propozycja. To był rozkaz ubrany w szaty miłości. Nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość, wjechały do pokoju na talerzu z kanapkami, których Wiktor wcale nie zamawiał.
Poprzednio: Zahibernowani ludzie
Tej części powieści internetowej #wKołoŻycia możecie wysłuchać w formie audiobooka:
Kanał YouTube: Wojciech Kaniuka – społecznie
Nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość w codziennych rytuałach
Odsunął się od biurka. Każdy ruch jego wózka był śledzony przez jej czujne spojrzenie. Wiedział, co zaraz nastąpi. Korekta.
Podeszła i pociągnęła za nogawkę jego spodni.
– Źle ci się ułożyły. Będzie cię uciskać.
– Mamo, zostaw. Jest okej.
– Nie jest okej, Wiktor. Ja wiem lepiej, kiedy cię boli, zanim ty to poczujesz. Poświęciłam całe życie, żebyś był zdrowy, więc nie dyskutuj.
Zamilkł. To była ich stała gra. Karta poświęcenia była asem, który przebijał wszystko. Jego prywatność, jego zdanie, jego godność. Czuł, jak narasta w nim frustracja – gęsta, lepka ciecz, która zalewała mu gardło. W jego myślach kołatało się przekonanie, że nasi bliscy mają tendencję do decydowania za nas, tylko dlatego, że żyjemy z daną niepełnosprawnością. W ich oczach wózek inwalidzki nie był tylko środkiem lokomocji. Był etykietą z napisem: Trwała niezdolność do samodzielnej egzystencji.
Chciał wtedy krzyczeć. Chciał powiedzieć, że planuje wyjście. Że umówił się z kimś w mieście. Ale wiedział, jak potoczyłaby się ta rozmowa.
– Z kim? Gdzie? Czy tam jest toaleta? Kto cię zawiezie? Ojciec jest zmęczony po pracy. Nie możesz wymagać, żebyśmy cię wozili po nocach. A jak coś ci się stanie?
To jest właśnie ta nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość. To nie jest ochrona. To jest kastracja. Psychiczna i społeczna.
Jak nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość, niszczą intymność
Zjadł kanapkę, czując smak upokorzenia. Matka wyszła, zostawiając uchylone drzwi. Żeby był przewiew. Wstał – w sensie mentalnym, bo fizycznie wciąż tkwił w tej samej pozycji – i zamknął je z trzaskiem.
Reklamę na OpinioLogii możesz mieć, pisząc do mnie na adres: reklama@opiniologia.pl
A jeśli chcesz wspomóc rozwój OpinioLogii, możesz to zrobić w systemie PayPal – paypal.me/opiniologia
Spojrzał w lustro. Widział faceta, który ma potrzeby. Najprawdziwsze, biologiczne, emocjonalne potrzeby. Pragnienie dotyku, który nie jest zabiegiem pielęgnacyjnym. Pragnienie bycia pożądanym, a nie obsłużonym.
Ale w tym domu seksualność osoby z niepełnosprawnością nie istniała. Była tematem tabu, przykrytym grubą warstwą lęku i wstydu. Dla rodziców Wiktor był wiecznym dzieckiem. Dzieci nie mają popędu. Dzieci się rehabilituje, karmi i kładzie spać.
Kiedy próbował kiedyś o tym wspomnieć, o potrzebie bliskości, o tym, że jest mężczyzną, spotkał się z murem milczenia i przerażeniem w oczach ojca.
– Masz dach nad głową, masz opiekę, a tobie się zachciewa… głupot – usłyszał wtedy.
Rodzi to frustrację i niechęć do życia. Jest to cios wymierzony w decyzyjność. Nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość, sprawiają, że najgłębsze potrzeby osób z niepełnosprawnościami spychane są na bardzo daleki plan. Wiktor, jak wielu innych, bał się o nich mówić, by nie wyjść na niewdzięcznika. Przecież oni tyle robią. Przecież myją, ubierają, karmią. Jakie prawo ma przedmiot troski do posiadania własnych, brudnych myśli?
Przypomnijcie sobie: Kobieco-męskie odyseje Wiktora
Systemowa pustka a nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość
Leżał w ciemności, nasłuchując odgłosów domu. Telewizor na dole, szuranie kapci. To był dźwięk jego więzienia. Wiedział, że jeśli czegoś nie zmieni, ten dźwięk będzie mu towarzyszył do końca – jego lub ich.
A potem? Potem przyjdzie najgorsze.

Nadopiekuńczość i chęć decydowania
Wizja Domu Pomocy Społecznej majaczyła na horyzoncie jak widmo gilotyny. To tam kończy się nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość, a zaczyna się instytucjonalna przemoc i totalne uprzedmiotowienie. Osoby z niepełnosprawnościami nie chcą być ciężarem dla swoich rodziców, ale nie chcą też stać się numerem w kartotece placówki, gdzie decyduje się za nich, o której gaszą światło i co jedzą na obiad.
Brakowało systemu. Brakowało asystencji, która nie byłaby łaską rodziny, ale prawem obywatelskim. Wtedy, tej nocy, Wiktor zrozumiał, że musi stać się tym wyjątkiem. Że musi wyszarpać swoją wolność z rąk ludzi, którzy kochają go tak bardzo, że aż go duszą.
Nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość, to wróg podstępny, bo ma twarz matki i ręce ojca. Ale wiedział już, że musi wypowiedzieć tę wojnę. Dla siebie. Dla Wiktora, który nie jest biednym niepełnosprawnym, ale człowiekiem.
Włączył komputer. Zaczął szukać. Nie dziewczyny, nie filmu. Zaczął szukać asystenta. To był pierwszy krok ku wyjściu z klatki.
Już dzisiaj zapraszam Was do lektury kolejnych części powieści internetowej #wKołoŻycia. Kiedy się ona ukaże? Jak zwykle – nie wiem. Wtedy, kiedy przyjdzie na to pora, albo starczy jej autora. Tak czy inaczej, zachęcam do śledzenia Fanpage’a OpinioLogii – www.facebook.con/opiniologia.
Grafika
Nadopiekuńczość i chęć decydowania, które zabijają naszą niezależność i podmiotowość – #wKołoŻycia
Zdjęcie tytułowe:
Kadr: Wiktor (młodszy niż obecnie, około 25-letni) siedzi na wózku w swoim pokoju w domu rodziców. Pokój jest zagracony pamiątkami z dzieciństwa, które nie pasują do dorosłego mężczyzny. Wiktor patrzy na lekko uchylone drzwi, przez które wpada snop światła, rzucając cień sylwetki (sugerujący obecność rodzica).
Klimat: Duszny, klaustrofobiczny, w odcieniach szarości i przytłumionego pomarańczu.
Napis na zdjęciu: Na górze wyraźny napis: NADOPIEKUŃCZOŚĆ (nieco zniekształcony).
Zdjęcie w treści:
Kadr: Zbliżenie na dłonie Wiktora zaciśnięte na ciągach wózka. W tle, nieostre, widać dłonie innej osoby (matki lub ojca), które próbują poprawić mu kołnierz koszuli lub koc na kolanach.
Symbolika: Gest „poprawiania” wygląda jak krępowanie ruchów.
Zdjęcia wygenerowane przy pomocy AI.


Komentarze