Przyjęcie nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym oznacza nic innego, jak tylko wyrzucenie Konstytucji RP do kosza. Wyobraźmy sobie obóz dla tzw. trudnej młodzieży, gdzie nie obowiązuje żaden regulamin, a rządzi ten osobnik, który spośród wszystkich jest najsilniejszy. Wyobraźnia podpowiada nam, jak wówczas tego typu obóz mógłby wyglądać. Wszyscy jego uczestnicy byliby zmuszeni wyrzec się swojej podmiotowości (z godnością włącznie) na rzecz jednego satrapy. On natomiast mógłby zrobić z nimi dosłownie wszystko to, co mu się żywnie podoba – w efekcie doprowadzając na końcu do ogromnej zbiorowej tragedii.
Polska – jako żywo – zaczyna zamieniać się dokładnie w taki obóz z satrapą Jarosławem Kaczyńskim na czele. Przyjęcie nowej ustawy o TK czyni z niego zwyczajną atrapę. “Jest, bo być musi, ale od rządzenia w Polsce wara!” – tak pokrótce można określić stosunek obecnie rządzących do tej instytucji. Jest to odejście od zasady trójpodziału władzy, a więc zmiana ustroju w Polsce z demokratycznego na autorytarny, który wykazuje tendencję do bycia dyktaturą.
Trudno bowiem sądzić inaczej, jeżeli nowa ustawa uzależnia odbycie rozprawy przed TK od obecności lub nieobecności od niedawna ponownie partyjnego Prokuratora Generalnego. W ten sposób władza wykonawcza wpływa na sądowniczą i łamie zasadę trójpodziału, która jest jednym z najważniejszych gwarantów istnienia ustroju demokratycznego w danym państwie.
Paraliż trzeciej władzy, z którym mamy obecnie do czynienia w Polsce, oznacza, że prawa człowieka i obywatela idą w niebyt. Staniemy się własnością władzy. Państwo jest najważniejsze, obywatel musi być tylko maleńkim trybikiem, który tylko napędza ten cały mechanizm, jakim kieruje Jarosław Kaczyński.
Władza, nawet jeśli ma 90 proc. poparcia wśród społeczeństwa, musi być zawsze ograniczona prawem – w tym działalnością instytucji, które sprawiają, że prawo to jest przez wszystkich przestrzegane. W przeciwnym razie staje się ona wrogiem i tyranem dla ludu, który ją wybrał.
Foto: Flickr.com
Komentarze