Problem terroryzmu nie jest zjawiskiem nowym. Miał on i ma nadal różne podłoża, występuje w zróżnicowanej formie i w różnych częściach świata. Jego początków należy doszukiwać się w starożytnej Grecji, gdzie zabicie tyrana było czynem usprawiedliwionym. Terroryzm nie był obcy także starożytnemu Rzymowi czy chociażby Izraelowi w I w. n.e.
W zasadzie trudno jest znaleźć epokę historyczną, w której terroryzm by nie występował. Nie jest on zjawiskiem, które można byłoby przypisać jednemu tylko rejonowi świata, jednemu tylko państwu, jednej tylko kulturze czy jednej tylko religii. W obrębie cywilizacji europejskiej, nawet powiedziałbym chrześcijańskiej, terroryzm był i jest także stosowany jako działanie polityczne – co prawda ekstremalnie chore, głupie i barbarzyńskie, ale jednak mające miejsce.
Jako przykład można podać chociażby Kraj Basków i ETA w Hiszpanii czy Irlandzką Armię Republikańską w Irlandii Północnej. Terroryzm jest dla mnie pewnym rodzajem upośledzenia społecznego, które dotyka zarówno grupy jak i jednostki. Jego podłoże bywa różne: polityczne, stricte ideologiczne, ekonomiczne, kulturowo-religijne lub psychologiczno-psychiatryczne, które jest efektem stanu zdrowia jednostki. Gdy ktoś bowiem jest szaleńcem, to jako usprawiedliwienie (głównie dla samego siebie) jest w stanie zastosować każdą ideologię polityczną, każdą religię, każdą kulturę, a nawet każdy pogląd na jakikolwiek temat – chociażby najbardziej błahy, nieistotny czy po prostu głupi. Anders Breivik jest jednym z najlepszych przykładów idioty i tyrana, któremu do wymordowania łącznie 77 osób nie była potrzebna żadna obca, a więc pozaeuropejska i inna niż chrześcijańska religia. On był po prostu europejskim skrajnym prawicowcem, który nie tolerował innych niż on sam. To właśnie nietolerancję należy uznać jako jedną z głównych przyczyn terroryzmu.
Popis niewiedzy, braku kompetencji i obsesji ministra a nasze bezpieczeństwo
Wszystkimi powyższymi cechami, które także leżą u podstaw terroryzmu, wykazał się minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak – człowiek de facto współodpowiedzialny za bezpieczeństwo każdego z nas. Po tragedii, która wydarzyła się w Nicei, do bólu naturalnym było oczekiwanie – chyba przytłaczającej większości z nas – wystąpienia ministra, które składałoby się z dwóch części: kondolencji dla Francuzów oraz zapewnienia Polek i Polaków o tym, że podległe mu służby działają sprawnie, w związku z czym nasze bezpieczeństwo nie jest zagrożone.
Zamiast tego usłyszeliśmy, niestety, o multikulti, LGBT, gejach i kwiatkach. Co to w zasadzie było? Ulubiony temat, obsesja czy może jakiś inny problem po stronie pana ministra? Prywatnie niech pan minister skupia się, na czym chce i pasjonuje, czym mu się żywnie podoba. Podczas swojej służby, pracy (jakkolwiek to nazwać) niech się skupi głównie na naszym bezpieczeństwie.
Komentarze