Antyeuropejski i antypolski rząd bez wątpienia przegrał z polską racją stanu. I nie chodzi o rząd obcego, czy nawet wrogiego nam państwa. Mowa tutaj o rządzie Polek i Polaków. Tych racjonalnych, proeuropejskich, którzy patrzą w przyszłość, oraz tych bardziej emocjonalnych, którzy wolą patrzeć w przeszłość i na portret ojca narodu Jarosława Kaczyńskiego.
Antyeuropejski Kaczyński przegrał z polską racją stanu
I bez wątpienia bardzo dobrze, że dokładnie tak się stało. Przedłużenie Donaldowi Tuskowi kadencji Przewodniczącego Rady Europejskiej jest bowiem polską racją stanu. Rozumie to każdy, kto choć trochę zna realia polityki – europejskiej i ogólnoświatowej.
Mam tutaj na myśli politykę globalną, o której Jarosław Kaczyński nie ma zielonego pojęcia. Świat stawia przed nami coraz trudniejsze wyzwania. Zadaniem Unii Europejskiej jest pogłębienie integracji.
Dzisiaj poważnym zagrożeniem jest populizm i nacjonalizm wielu krajów – w tym Polski, która zaczyna wieść tutaj niechlubny prym. Mam coraz bardziej takie wrażenie.
Polak, Węgier… Nie tym razem
Świadczy o tym chociażby fakt, że – powszechnie uważany za sojusznika prezesa PiS – Victor Orban wybrał wczoraj Donalda Tuska i Unię Europejską. Stało się to pomimo tego, iż prowadzona przez niego polityka odbiega dalece od standardów przyjętych w zjednoczonej Europie. Orban lawiruje bowiem dzisiaj między Moskwą a Brukselą. Kaczyński z kolei wypycha nasz kraj z unii zachodnich wartości i prowadzi wprost pod but Władymira Putina. Obwiniając go o śmierć brata, jest jednocześnie jego cichym sojusznikiem. Czy świadomym? To jest nadal wielką niewiadomą. Patrząc jednak na model państwa, którym Kaczyński chce dziś zastąpić liberalną demokrację odpowiedź na moje pytanie wydaje się być coraz bardziej oczywistą.
Antyeuropejski i antypolski rząd, czyli chęć osobistej zemsty kosztem polskiej racji stanu
Jarosławowi Kaczyńskiemu nie chodzi dziś bowiem o dobro Polski. W jego mentalności takie pojęcia, jak interes narodowy czy choćby nawet patriotyzm są dzisiaj pustymi sloganami. Ich cel to utrzymanie przy PiS najbardziej wiernego, najtrwalszego i jednocześnie najtwardszego elektoratu tej partii. Reszta ludzi, którzy gwarantują jej dzisiaj zwycięstwo to – z całym szacunkiem – pożyteczni idioci, których kupuje się programami socjalnymi realizowanymi na kredyt. Gdy jednak kredyt ów się skończy, a idioci przestaną być użytecznymi, wówczas trzeba ich będzie „przesunąć” do gorszego sortu – chociażby siłą.
Cel polityki Jarosława Kaczyńskiego jest jasny i oczywisty – zemsta. Zemsta na Donaldzie Tusku. Zemsta za zwycięstwo własne i swojego brata w 2005 roku, za które zapłacił następnie serią porażek. Przejął on władzę dopiero wtedy, gdy Tusk zniknął z polskiej sceny politycznej. A zniknął nie dlatego, że przegrał z Jarosławem Kaczyńskim. Zniknął, ponieważ postawiła na niego Europa, która powierzyła mu jedno z najbardziej prestiżowych stanowisk.
Prestiż nie dla każdego
Prestiż w polityce odgrywa niesłychanie istotną rolę. Nie mam pojęcia, na ile szeregowy poseł, który de facto rządzi dzisiaj Polską, zdaje sobie z tego sprawę. Na pewno ma on go w głębokim poważaniu, gdyż u człowieka o mentalności autorytarnej cel i sens sprawowania władzy jest tylko jeden. Pragnie jedynie zaspokoić swoje egocentryczne ambicje, które nigdy w normalnych warunkach nie miałyby szans na realizację. Dąży do tego nawet za cenę zniszczenia własnego państwa i społeczeństwa obywatelskiego, które go tworzy.
Kto na tym traci?
Antyeuropejski i antypolski rząd prowadzi politykę, na której traci Polska jako państwo. Polacy tracą zaś jako społeczeństwo. Każdy z nas traci natomiast jako jednostka, która funkcjonuje indywidualnie, ale także w mniejszych bądź większych grupach.
I nie piszę tego wszystkiego wyłącznie jako sfrustrowany magister politologii. Dzisiaj jestem przede wszystkim osobą niepełnosprawną, która w efekcie tzw. dobrej zmiany traci coraz więcej i coraz częściej.
Foto: Flickr.com
Komentarze