Wiem, że pytanie to jest drastyczne i na pewno poniżej pasa, ale może dzisiaj właśnie tak trzeba – żeby jutro, za kilka dni, tygodni, miesięcy lub lat, nie było na nie zbyt późno.
Staram nie robić z siebie idioty, mam też ogromny szacunek dla swoich czytelniczek i czytelników. W związku z tym nie będę pisał o równouprawnieniu osób niepełnosprawnych – o naszym prawie do edukacji, pracy, rehabilitacji, integracji społecznej etc. O prawie do bycia spełnionym i szczęśliwym. Nie piszę o tym wszystkim, gdyż wychodzę z założenia, że każdy inteligentny człowiek z odrobiną empatii w sobie po prostu o tym wie.
Trudno mi jest dzisiaj do powyższej kategorii ludzi zaliczyć wiceminister edukacji Teresę Wargocką, która stwierdziła, że “Trzeba posortować dzieci na pełnosprawne i niepełnosprawne, i oddzielić je”. To już nie jest chamstwo. To już nie jest nawet głupota. To jest po prostu faszyzm w czystej postaci!
Swoją edukację rozpocząłem w 1990 roku. Wówczas był wybór: albo szkoła powszechna, albo specjalna – dla dzieci z opóźnionym rozwojem. Nie było wówczas klas integracyjnych. Psycholog i rodzice wybrali wariant pierwszy. Miałem co prawda nauczanie indywidualne w domu, ale też raz lub dwa razy w tygodniu byłem wożony do szkoły po to, żeby mieć kontakt z rówieśnikami. Tak wyglądała ówczesna integracja – oparta na mądrości psychologów, pedagogów szkolnych, nauczycieli i rodziców, a nie na rozporządzeniu tej czy innej pani minister. Skończyłem szkołę podstawową, średnią, studia wyższe i nikt się ode mnie niepełnosprawnością nie zaraził – pomimo, że koleżanki i koledzy bardzo mi pomagali.
Pytam zatem wprost: czy obecna władza zamierza tworzyć getta dla osób niepełnosprawnych? A może szykuje coś więcej? Coś, co oczyści z nas pisowski naród, który już zawsze będzie piękny i zdrowy. Tak jak historia lubi się powtarzać, tak my nie potrafimy wyciągać z niej wniosków.
Komentarze