Joe Dassin to kolejny wielki artysta, za sprawą którego muzyka francuska jest powszechnie znana i tak bardzo ceniona na całym świecie.
Według mnie obok Charlesa Aznavoura jest najbardziej cenionym artystą, który śpiewał w języku miłości – jak się powszechnie określa mowę ludzi znad Sekwany.
Joe Dassin – amerykańsko-francuski amant
Tak był i jest powszechnie określany. Uważano go za przystojniaka z wrodzoną jankeską fantazją i romantyczną duszą Francuza. Jego postać nie do końca pasowała do wizerunku Amerykanina w Paryżu – legendy, która była wówczas obowiązująca.
Dzieciństwo i rodzina
Joseph Ira Dassin przyszedł na świat 7 listopada 1938 roku w Nowym Jorku. Swoje dzieciństwo spędził między rodzinnym miastem a Los Angeles. Tam rodzice Dassina przeprowadzili się zaraz po jego narodzinach.
Był członkiem artystycznej rodziny. Ojciec – Julies Dassin – znany reżyser, który współpracował z tak znanymi postaciami, jak choćby Alfred Hitchcock. Jego matką była natomiast węgierska skrzypaczka Beatrice Launer.
Zawirowania polityczne sprawiły, że w 1950 roku rodzina Dassinów musiała emigrować do Europy. Pomimo niezbyt stabilnej sytuacji finansowej, jaka wówczas ją dotknęła, ich syn Joe rozpoczął naukę w elitarnych szwajcarskich szkołach – Ecole Internationale de Geneve oraz Institut Le Rosey. Jako szesnastolatek był już niezłym poliglotą, natomiast jako dorosły znał – poza francuskim i angielskim – języki: niemiecki, hiszpański, grecki, włoski oraz rosyjski. Fakt ten bardzo pozytywnie wpłynął na jego wizerunek artystyczny.
Przełom w życiu rodzinnym i kariera artystyczna
Po rozwodzie rodziców w roku 1956, nie bardzo wiedząc, jak się odnaleźć w nowej rodzinnej sytuacji, młodzieniec wrócił do Ameryki, gdzie na University of Michigan rozpoczął studia – najpierw medycynę (nie mógł jednak znieść eksperymentów na zwierzętach), a potem antropologię oraz rusycystykę. Kładący duży nacisk na rozwój swoich zdolności językowych Joe zawarł tam sporo międzynarodowych przyjaźni, w tym z pewnym Francuzem, z którym występując na drabinie po całym kampusie rozpoczął swoją przygodę z muzyką – podaje Muzyka WP.PL.
Nie przypadła mu do gustu moda, która wówczas panowała – muzyka rockandrollowa, skórzane kurtki czy stylizacja na Elvisa Presleya. Wraz ze swoim towarzyszem – wbrew powszechnym wówczas trendom – grali muzykę Brassensa. Co istotne, utwory jego zawsze puszczali w oryginale – czyli po francusku.
Joe Dassin imał się różnych prac dorywczych – zarówno podczas studiów w USA, jak i w Europie, gdzie ponownie przyjechał w 1962 roku. To tutaj zagrał kilka epizodycznych ról filmowych. Był też niezależnym dziennikarzem – pisywał artykuły do Playboya i New Yorrkera. Z czasem osiedlił się na stałe we Francji, gdzie poznał swoją pierwszą żonę Marryse Massierę.
Joe Dassin i jego muzyka
Dla mnie ma ona w sobie niesamowity klimat. Twórczość z epoki, gdzie piosenka była przede wszystkim utworem – dziełem artystycznym wysokiej próby, nie zaś towarem, który trzeba szybko i korzystnie sprzedać. Mniej więcej pisałem o tym przy okazji prezentacji postaci wspomnianego już tutaj Charlesa Aznavoura.
Joe Dassin zmarł na atak serca 20 sierpnia 1980 roku w Papeete – stolicy Polinezji Francuskiej. Był niezwykle płodnym artystą, dlatego też nawet nie podejmę się próby wymienienia choćby kilku z jego utworów. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na dwa z nich, które w szczególności przypadły mi do gustu.
Et si tu n’existais pas
Źródło: YouTube
L’Été indien
Źródło: YouTube
A Wam jak się podoba muzyka, którą wykonywał bohater niniejszego felietonu?
Dajcie znać w komentarzach poniżej oraz na grupie Muzyka w nas samych.
Zapraszam także na Fanpage OpinioLogii – www.facebook.com/opiniologia.
Źródło: Muzyka WP.PL
Foto: Agenzia Pitre – Wikipedia, wolna encyklopedia
Komentarze