Wyuzdane namiętności mogą przytrafić się nam wszystkim. Nie jest istotny nasz wiek, status społeczny, nasza płeć. Praktycznie żadnego znaczenia nie ma też doświadczenie, które dotychczas udało nam się zdobyć.
Namiętności – pojęcie to kojarzy się nam przede wszystkim z intymną sferą naszego życia, choć nie musi dotyczyć ono wyłącznie niej. Jednakże jakoś tak zostaliśmy zaprogramowani przez naszą kulturę, że słowa: namiętność, namiętna, namiętny, namiętni czy namiętnie kojarzą się nam przede wszystkim z seksem – a już na pewno wtedy, gdy bywają one wyuzdane.
Czym jednak jest owoż wyuzdanie? Co nim jest, a co nie w akcie między dwojgiem (a niekiedy więcej) ludzi? I kto powinien ostatecznie o tym decydować? Oni sami? Instytucje pańswowo-religijne, skrajnie pruderyjna część społeczeństwa, a może pojedynczy kapłani moralności, którzy ową moralnością batożą innych, sami dopuszczając się czynów niecnych, wręcz plugawych?
Oddajmy intymność i wyuzdanie ludziom. Niech regulują je między sobą wedle własnych konwencji i upodobań. Ich sprawą jest, jak, gdzie i z kim korzystają z własnej cielesności. Z kim, gdzie i w jaki sposób chcą się nią dzielić. To, w jaki sposób przynosi im ona ulgę i dostarcza radość powinno zależeć wyłącznie od nich samych. Nie powinien decydować o tym żaden kardynał (biskup, ksiądz), minister czy inny polityk, jak też reżyser filmów pornograficznych. Swoją drogą – niezłych czasów doczekaliśmy, skoro przedstawicieli tych wszystkich profesji możemy sprowadzić do takiego wspólnego mianownika. Prawda?
Poprzednio: Nie do końca upadłe historie dwojga dżentelmenów
Dlatego też kontynuację przygody Nikodema i Wiktora, która rozpoczęła się w Upadłym misiu proponowałbym Wam nie oceniać w jednoznaczny sposób – o ile w ogóle mamy prawo ją oceniać. Bo czy sami chcielibyśmy być w tej dziedzinie oceniani? Szczerze w to wątpię.
Poznajmy więc dalszy ciąg przygód, które we wspomnianej już knajpie przytrafiły się Wiktorowi i Nikodemowi.
Wyuzdane namiętności Nikodema
Cała piątka z Upadłego misia pojechała do domu Wiktora, który Nikodemowi i jego blond piękności użyczył średniej wielkości pokoju tuż przy kuchni. Nie czekał ani chwili… Gdy tylko zamknął drzwi do pokoju, zaczął ją rozbierać – najpierw bluzka, spódniczka mini, następnie koronkowy stanik i skąpe stringi. Ujrzał przed sobą młodą nagą kobietę z dużym jędrnym biustem, płaskim brzuchem i starannie wygoloną waginą, którą ozdabiał jedynie nieśmiały kosmyk kruczoczarnych włosów. Miała długie, zgrabne i wysportowane nogi, a jej pośladki przypominały aksamitną poduszkę, w którą chce się wtulić.
Wyuzdane namiętności Nikodema straciły już jakiekolwiek hamulce. Zaczął ściskać dłońmi te krągłe i sprężyste piersi – najczęstszy obłęd każdego heteroseksualnego faceta. Zjechał językiem po jej płaskim brzuchu, pieszcząc waginę, by ostatecznie spenetrować jej wilgotną pochwę. Równocześnie pieścił dłońmi jej biust i pośladki. Obrócił ją raptownie tyłem do siebie. Pieszcząc prawą ręką te niezwykłe piersi, a lewą krocze, zjechał językiem po jej plecach, docierając w ten sposób do sprężystych pośladków, które zaczął ssać i całować.
Wyrwała się mu nagle i niemal w tym samym czasie zdarła z niego obcisły ti-shirt. Jej oczom ukazał się nagi muskularny tors Nikodema, który zaczęła pieścić aksamitnymi dłońmi, a następnie aksamitnymi ustami i wilgotnym językiem. Dotarła do spodni, która dwoma szybkimi ruchami rozpięła i ściągnęła. Wyskoczył z nich średniej wielkości penis, którym początkowo była nieco onieśmielona. To uczucie przegrało jednak z narastającym wciąż podnieceniem i po chwili starannie pieściła go dłońmi, ustami i językiem.
Następnie uprawiali seks na jego wózku. W pozycji na jeźdźca – przedniej i odwróconej. Ściskał jej uda, pośladki i piersi, które jednocześnie całował, ssał i podgryzał. Ona posuwała rytmicznie biodrami. Ściskała przy tym jego napięte do granic mięśnie. Przy tak intensywnym tańcu ciał, ich języki tańczyły ze sobą jak gdyby osobny, ale równie zmysłowy taniec.
– Kochałeś już kogoś tak naprawdę, Nikodemie? – zapytała nagle, gdy leżeli już po wszystkim w jego łóżku.
– Wielokrotnie – odpowiedział jej bez większego namysłu.
– To dlaczego nie jesteś z żadną kobietą? – spytała znowu.
– Bo jestem gejem – odparł lekko.
– Co takiego?! – wykrzyknęła z nieukrywanym przerażeniem w głosie.
Wybuchnął śmiechem i szybko ją uspokoił:
– Żartowałem… Kocham, podziwiam i ubóstwiam kobiety. I nic tego nie zmieni. Ciągle szukam tej jedynej.
– Może to będę ja – stwierdziła z niemal zuchwałą pewnością w głosie.
– Staraj się, Maleńka! Staraj… – odpowiedział, śmiejąc się życzliwie. Zaraz po tym czule ją przytulił. I tak oto dwoje ludzi, którzy jeszcze kilka godzin temu praktycznie byli sobie obcy, zapadło we wspólny głęboki sen.
Wyuzdane namiętności z niesamowitą brunetką
Już w połowie imprezy, jaką wspólnie zaliczyli w Upadłym misiu, Wiktor wpadł w oko jednej ze studentek swojego kolegi. I trzeba nawet przyznać, że niemal od razu przypadli sobie do gustu. Początkowo oboje nie sądzili, że po kilku godzinach interesującej rozmowy, kilku razem wypitych drinkach i kilku wspólnych tańcach jeszcze tej samej nocy wylądują w jego sypialni.
Swoje wyuzdane namiętności nasz poczciwy politolog miał niemal do perfekcji wyćwiczone podczas prawie regularnych spotkań z kobietami, którym po prostu płacił za seks. A jeśli płacił, to i żądał. Były to zatem jednostronne gry, których reguły stanowiły jego potrzeby, preferencje, fantazje i zachcianki seksualne. One – kobiety, które za odpowiednim wynagrodzeniem je spełniały – były w tym wszystkim zupełnie przezroczyste. Ich emocje i potrzeby były zupełnie nieistotne. Były przecież jedynie wykonawczyniami usług, za które sowicie je wynagradzał środkami finansowymi.
Z tą kobietą i tym razem było zupełnie inaczej…
Niemal od razu po wejściu do pokoju przerzuciła go na ogromne łóżko. Natychmiast zdjęła z niego koszulę i spodnie, po czym w jednej z aplikacji, które miał w swoim Smart TY, wybrała zmysłową muzykę i zaczęła powoli do niej tańczyć.
Miała na sobie czarną, nieco luźniejszą sukienkę ze sporym dekoltem, którą powoli zdejmowała podczas tańczenia. Wkrótce ujrzał piękną kobietę o wydatnych kształtach, która miała na sobie czarny koronkowy stanik, skąpe stringi i pończochy w tym samym kolorze. Gdy zdjęła górną część bielizny, ujrzał ogromne jędrne piersi z dużymi brodawkami i sterczącymi sutkami w kolorze ciemnoczerwonym. Zaczął je ściskać, całować, lizać i ssać. Wyrwała się z tych pieszczot jedynie na chwilę, tylko po to, by ściągnąć skąpe majtki, pod którymi ukryta była pulchna i starannie wygolona wagina. Uwielbiał takie kobiety…
Gdy zrobiła mu masaż nuru, zafundowali sobie miłość francuską w pozycji 69, a następnie uprawiali seks w pozycji na jeźdźca. Podczas tego niesamowitego uniesienia on ściskał i masował jej piersi, brzuch, uda i pośladki, ona zaś jego, napięte z powodu podniecenia i spastyczności zarazem, bicepsy, mięśnie klatki piersiowej i brzucha. Ale teraz to kobieta była bezwzględną władczynią w tej niesamowitej baśni, którą właśnie oboje tworzyli, on zaś jej wiernym i posłusznym poddanym. Najbardziej w tym wszystkim zaskakujące było dla niego to, iż sam przed sobą musiał przyznać, że ta rola mu się spodobała.
Trwało do wszystko do momentu ejakulacji. Tuż przed nią zaliczyli jeszcze pozycję na pieska. Była bardzo zaskoczona, gdy okazało się, że Wiktor tak świetnie radzi sobie na czworakach i w klęku prostym. Po obfitym finale na jej biuście padli oboje ze zmęczenia. Wtuleni w siebie i do granic usatysfakcjonowani tym, czego właśnie wspólnie doświadczyli.
Pocałował ją w czoło, a z jego ust ulotniło się ledwo słyszalne:
– Dziękuję.
Przyczyny jego samotności
Leżeli tak dobre pół godziny, a może nawet i dłużej. Poza subtelną muzyką ciszę przecinały ich spokojne i równomiernie oddechy. Nadal zupełnie nadzy, zachwyceni sobą nawzajem, dotykali miejsc najbardziej intymnych – on pieścił na przemian jej piersi, waginę, czasem też pośladki, ona jego członka i jądra. Smugała także, niejako przerywając czasem ten erotyczny rytuał, jego mięśnie. On natomiast zatapiał się w jej włosach.
– Dlaczego jesteś sam, Wiktorze? – spytała niespodziewanie. – Jesteś przecież niezwykłe wartościowym, a do tego bardzo przystojnym facetem – dodała po chwili.
– Sam? – udał zdziwionego. – Jesteś przecież tutaj ze mną, Maleńka – dodał z szerokim uśmiechem na twarzy, patrząc jej prosto w oczy.
– Oj! – oburzyła się nieco. – Doskonale wiesz, co mam na myśli. Chodzi mi o kobiety.
– Jestem krypto biseksualny – oznajmił krótko i nie mógł nawet wiedzieć, że niejako skopiował żart kolegi zza ściany.
– Co takiego! – wykrzyknęła z niewymownym przerażeniem w oczach, zrywając się na kolana.
Wiktor nie wytrzymał udawanej powagi w tonie swojego głosu i parsknął gromkim śmiechem.
– Żartowałem – wyjaśnił szybko, po czym dodał: – Zbyt mocno kocham kobiece piękno, i tylko je same, żeby być biseksualistą.
– Łobuz – oburzyła się, jednak nie mogła się mu oprzeć i ponownie do niego przylgnęła. – A zatem…? – nie dawała za wygraną.
– Kobiety po prostu mnie nie kochają – odpowiedział ze szczerą tym razem powagą – a może nawet się mnie boją.
– Bzdura – zaprotestowała cicho. On natomiast po raz kolejny pocałował ją w czoło i dodał jak gdyby od niechcenia:
– Może ci kiedyś to wszystko wyjaśnię…
Huragan o imieniu Malwina
Rozpoczynała swój dzienny dyżur. Gdy weszła do mieszkania Wiktora, uderzył ją dziwny zaduch. Znała doskonale ten zapach – mieszankę whiskey, marihuany i nocnych igraszek z przedstawicielkami jej płci, których często i gęsto dopuszczał się właściciel tego lokalu. Nie zdziwiła się zatem w ogóle, gdy po wejściu do jego pokoju zobaczyła go w objęciach brunetki.
– Kolejna “przodowniczka pracy” – pomyślała, wzdychając przy tym głośnio. – Ile ten biedny człowiek przewala na to kasy. Mógłby w końcu się ustatkować i zaangażować w prawdziwy, szczery związek. Stać go na to z całą pewnością.
Jej rozmyślania przerwał nagle jakiś dziwny szmer, który dochodził z pokoju przy kuchni. Początkowo pomyślała, że to Krzysiek, trzeci z asystentów Wiktora, nie zamknął wczoraj okna. Wparowała więc tam śmiało. W chwili, gdy weszła do pomieszczania, zamurowało ją na widok, który tam zastała.
Na sporych rozmiarów kanapie leżało dwoje nagich ludzi – zgrabna kobieta o blond włosach, wtulona w imponująco zbudowanego mężczyznę. Obejmował ją szerokim ramieniem, ona zaś miała położoną głowę na ogromnej klatce piersiowej, natomiast lewa dłoń spoczywała w okolicach jego krocza. Cierpliwość i tolerancja Malwiny właśnie w tym momencie wyczerpały się do reszty. Stanęła na środku przedpokoju i wrzasnęła na cały głos:
– Co tu się, do kurwy nędzy dzieje?!
Ten niespodziewany okrzyk tak wystraszył blond piękność Nikodema, że aż spadła z łóżka.
– Ała! – krzyknęła w momencie, gdy pacnęła swoimi seksownymi pośladkami o podłogę. Nie wiedzieć, jak to się stało, ale niemal w jednej sekundzie cała naga czwórka znalazła się tuż przy kobiecie, której nagły krzyk przerwał ich sielankę. Panie próbowały ukryć swą nagość chowając się za mężczyznami, z którymi spędziły ostatnią noc. Nie dało to jednak większego efektu i oto ci amatorzy nudyzmu stali (siedzieli) przed wkurzoną do granic możliwości asystentką.
– Czy ja pracuję w jakimś burdelu dla kulawych?! – kontynuowała wściekła asystentka.
– Ależ skąd, Malwinko! – odezwał się Wiktor. Ewentualna kara śmierci to mały pikuś w porównaniu do tego, na co w tej chwili się narażał. – Wykonujesz najpiękniejszą i najbardziej szlachetną pracę pod słońcem – kontynuował próbując załagodzić sytuację, gdyż w końcu czuł się gospodarzem tego wszystkiego, co zaszło w ostatnich godzinach.
– Nie bierz mnie pod chuja… – warknęła w odpowiedzi.
– No z tym to byłby akurat problem, nie wyglądasz mi na trans – wtrącił się nagle do rozmowy Nikodem. Gdyby wzrok mógł zabijać, to spojrzenie, które posłała teraz w jego stronę, nie dawałoby mu nawet najmniejszych szans na przeżycie. On jednak – jak to on – zawsze musiał być nuuber one i super hero, nie dawał więc za wygraną. – Wiktorze – zwrócił się teraz do kolegi – ty na to pozwalasz? Kogo ty właściwie zatrudniasz: asystentkę, opiekunkę, zastępczą matkę czy KZ-Kommandant?
W tym momencie nie wytrzymała i nasz mecenas cudem zdążył się odchylić, by nie oberwać damskim butem, którym w jeszcze większym przypływie złości rzuciła w jego stronę. To już stanowczo było za dużo dla Wiktora, który ostro i stanowczo zareagował:
– Malwino! – krzyknął tak, że aż stojąca za nim brunetka podskoczyła, uderzając go swoimi dużymi nagimi piersiami w głowę. – Nikodem ma absolutną rację – kontynuował już znacznie spokojnej. – Nie zatrudniam cię po to, żebyś mnie recenzowała i cenzurowała. Stanowczo wykraczasz poza swoje kompetencje, doskonale przecież znasz warunki współpracy zawarte w obowiązującej nas umowie.
– Jasne – prychnęła – mam ci po prostu grzecznie myć chuja po każdej orgii, którą urządzasz sobie z płatnymi panienkami.
– Malwina!
– Nie jestem pracownicą seksualną, tylko studentką Niko – zaoponowała stanowczo brunetka, która wciąż stała za Wiktorem.
– A to jakaś różnica? – zapytała ironicznie asystentka.
– Malwina, do ciężkiej cholery! – wrzasnął ponownie wyprowadzony z równowagi Wiktor.
Zrozumiała, że w tym właśnie momencie przekracza pewne granice. Spuściła głowę i z dużym oporem wewnętrznym wykrztusiła z siebie ledwie dla wszystkich słyszalne:
– Przepraszam.
– Pomożesz mi wziąć prysznic? – zapytał po chwili uspokojony już Wiktor.
– A twoja cycata piękność nie może tego zrobić?
Wiktor westchnął głęboko, chciał już coś powiedzieć, jednak stojąca wciąż za nim studentka go uprzedziła:
– Bardzo chętnie bym to zrobiła, ale za dwie godziny zaczynam zajęcia na uczelni z doktorką Radkowską, a jest to nadzwyczaj wymagająca osoba i nie toleruje spóźnień.
– O, faktycznie! – ożywił się nagle Nikodem. – Martyna Radkowska to ostra szprycha… I to w niejednym tego słowa znaczeniu – dodał z błogim uśmiechem na twarzy i takim jakimś dziwnym rozanieleniem w głosie.
Odpowiedzią ze strony Martyny było spojrzenie, jakie rzuciła teraz w stronę naszego charyzmatycznego mecenasa. Mieszały w nim się uczucia zażenowania, litości i drwiny. Zwróciła się teraz w stronę Wiktora i odpowiedziała na jego wcześniejsze pytanie.
– Pomogę. Jestem gotowa zrobić sporo, by w końcu móc przestać oglądać te wasze, pożal się boże, pierwotniaki. Gdy wypowiadała te słowa, wskazała palcem na nadal odsłonięte krocze Wiktora.
– Ej no! Chwila! – zaoponował żwawo Nikodem. – Jakie pierwotniaki? Węże boa to i owszem.
Spojrzała na niego z podobnym politowaniem, co przedtem i odparła z przekąsem:
– Zamiast włóczyć się po klubach, chlać na umór i demoralizować młode dziewczyny, wybrałbyś się kiedyś do zoo. Nie tylko byś poszerzył swoje horyzonty poznawcze, ale przede wszystkim znalazłbyś się w końcu wśród swoich, gdyż jest tam także małpiarnia. Pierwotniaki! Wiem, o czym mówię – podkreśliła z całą stanowczością.
Uczciwie trzeba przyznać, że nawet dla tak sprawnego interlokutora, jakim był Nikodem, powyższa riposta była ciosem nokautującym. Wiktor także poczuł, że potyczka słowna między nimi dwoma a jego asystentką kładzie obu (jakby nie patrzeć) rosłych mężczyzn na deski. Ponownie poprosił ją o pomoc przy kąpieli. W odpowiedzi ujrzał jej wskazujący palec skierowany w stronę łazienki, a w jego uszach – już w zdecydowanie bardziej żartobliwym tonie – wybrzmiały słowa:
– Zapierdalaj do łazienki!
Smutna kąpiel
Wiktor pożegnał się z obiema paniami. Szczególnie wylewnie zrobił to z kobietą, która dostarczyła mu tylu niesamowitych wrażeń i niezapomnianych doznań, jakim oddali się wspólnie podczas minionej nocy. Pocałował ją namiętnie w usta i obiecał, że jeszcze dziś się do niej odezwie, w co Malwina i Nikodem, znając doskonale tego gagatka, szczerze wątpili. Ale o tym, czy tym razem może być inaczej przekonamy się w dalszych częściach niniejszej powieści.
Gy byli już sami w łazience, Malwina niemal mechanicznie i bez słowa pomagała Wiktorowi w czynnościach pielęgnacyjnych. Wprawionymi już ruchami umyła mu głowę, plecy i pośladki. Z resztą – wbrew temu, co jeszcze niedawno w przypływie złości wykrzykiwała – musiał poradzić sobie sam. Tak też było w przypadku pozostałych asystentów, z którymi już na samym początku ustalił pewne zasady ich współpracy.
Była wysportowaną brunetką o śniadej karnacji i ciemnych jak węgiel włosach, które ciągle spinała w kucyk. Miała wesołe usposobienie, dzięki czemu przyciągała do siebie ludzi, o czym decydowały także jej szczera życzliwość i empatia. To wszystko może być powodem, aby zastanawiać się, dlaczego wciąż była sama. Dlaczego nie ma przy niej bliskiej osoby, z którą z całą pewnością mogłaby stworzyć udany związek.
Czy dla Wiktora była obojętną jako kobieta? Z całą pewnością nie. Na samym początku jej pracy dla niego postawiła jednak granice, których im obojgu nie wolno przekraczać we wzajemnych relacjach. Dlatego jej dzisiejsze zachowanie tym bardziej go dziwiło, a smutek, w którym się teraz zatracała, sprawiał mu autentyczną przykrość.
– Malwino – zaczął, gdy pomagała mu się wycierać po skończonej kąpieli – co się dzieje? Zupełnie nie rozumiem twojego zachowania. Ogromnie cenię sobie twój profesjonalizm i zaangażowanie w pracę, którą dla mnie wykonujesz, ale “huragan”, jaki nam “zafundowałaś” zdecydowanie wykracza poza to wszystko, na co przecież dobrowolnie się umówiliśmy.
– Czy naprawdę nie widzisz, że się staczasz? – zapytała z troską w głosie i nadal obecnym smutkiem w oczach.
– Wybacz, ale nie tobie to oceniać.
– Wiktorze – nie dawała za wygraną – dla mnie jesteś doprawdy wartościowym człowiekiem, którego wysoce cenię za masę różnych rzeczy. Bardzo cię lubię i szanuję. Tym bardziej wkurza mnie, że kupujesz chwilową uwagę kobiet, ich udawaną i wyrachowaną namiętność, zamiast poszukać kogoś, kto byłby gotowy wejść z tobą w prawdziwą dłuższą relację.
– Nie ma takich kobiet – odpowiedział smutno. – Kiedyś myślałem, że są, ale byłem skrajnie głupi i beznadziejnie naiwny. Przez chwilę milczeli, po czym Wiktor ciężko westchnął i dodał z takim samym, co poprzednio, smutkiem: – Zapłaciłem za to naprawdę wysoką cenę.
– Nie ma takich kobiet? – oburzyła się Malwina. – Ty chyba jesteś ślepy od tej ciągłej wódy, marihuany i płatnych dziwek, które fałszywie cię dotykają. Nie dostrzegasz tych, którym naprawdę na tobie zależy.
Zszokowało go to, co teraz usłyszał. Czyżby Malwina była gotowa przekroczyć granice, które de facto sama wyznaczyła i których przez te wszystkie lata tak pieczołowicie pilnowała? Wolałby być lanym przez nią butem, ochrzaniany i wyzywany trzy razy dziennie, niż rozpoczynać teraz rozmowę na tak piekielnie trudny dla nich obojga temat. Doskonale wiedział jednak, że nie da się już od tego uciec. Z tej jakże niezwykle trudnej opresji wyrwało go jednak pukanie do drzwi łazienki, zza których dobywało się wołanie Nikodema:
– Wiktor!
– Czego tam, pało pierwotniaka?!
– Żyjesz czy zostałeś zgładzony i spuszczony w sedesie? Tak czy inaczej – daj znać.
– Mów o co chodzi!
– Dzwonił Leon. Jest wkurwiony jak nie on.
– Co się stało? Pokłócił się z Sylwią?
– Że oni…? – zapytał Nikodem zdziwiony tym pytaniem. – Daj się na spokój… Zupełnie nie o to chodzi.
– To o co?
– Zadzwonił do niego profesor Warhziuka i poprosił o raport kończący drugą fazę projektu.
– Drugą fazę? – przeraził się Wiktor. – Przecież nawet jej nie zaczęliśmy.
– Właśnie, cholera jasna – potwierdził Nikodem.
– Fazę to wy macie cały czas, panowie – wtrąciła się do rozmowy Malwina – tylko nie tę, co trzeba.
– Jesteśmy w niezłej dupie – powiedział, teraz już bardziej jakby do siebie.
– I to bardzo głęboko – nie omieszkała wtrącić ponownie swoich trzech groszy asystentka.
A jak ostatecznie się stanie? W jakiej sytuacji tak naprawdę znaleźli się Bohaterowie naszej powieści? Czy wyuzdane namiętności, którym dwóch z nich bezgranicznie w ostatnim czasie się oddało, mogło pogrzebać szanse na awans zawodowo-społeczny, przed jakimi stała cała trójka?
Dowiecie się tego z kolejnej części powieści #wKołoŻycia, Wypatrujcie jej uważnie na Fanpage’u OpinioLogii – www.facebook.con/opiniologia, a także w innych mediach społecznościowych, gdzie znajdziecie jej autora. 😉
Następnie: Niezależnie dostępni
Grafika:
Wyuzdane namiętności, które nie do końca bywają szczere – #wKołoŻycia
Na zdjęciu (po lewej stronie) widzimy czarny owal imitujący koło, w nim czarny hasztag #wKołoŻycia, a pod nim ostrzeżenie 18+ – treść przeznaczona dla osób powyżej osiemnastego roku życia.
Po prawej stronie znajdują się natomiast następujące informacje:
Tytuł części powieści: Wyuzdane namiętności, które nie do końca bywają szczere
Autor: Wojciech Kaniuka
Logo OpinioLogia.pl na pomarańczowym tle
Autor grafiki: Wojciech Kaniuka
Opracowanie: Wojciech Kaniuka – OpinioLogia.pl
Komentarze