W swoim wpisie Pani Ewa prosiła mnie, żebym nie upolityczniał problemów niepełnosprawnych. Szanowna Pani Ewo, po pierwsze: nikt nie jest wolny od polityki. Jako najwyższa forma aktywności społecznej dotyka ona w każdym wymiarze wszystkich bez wyjątku.
Po drugie: żeby pewne sprawy zostały “załatwione” należy je wręcz z premedytacją upolitycznić po to, aby nabrały one rozgłosu i trafiły do opinii publicznej, która poprzez swoje naciski zmusi polityków oraz urzędników do konkretnego działania.
Po trzecie: niepełnosprawność nie jest zarówno aseksualna jak i apolityczna; osoba niepełnosprawna odczuwa potrzeby natury intymnej i ma pełne prawo do ich zaspokajania – tak samo, jak możemy posiadać różne poglądy polityczne i publicznie je manifestować.
Po czwarte: to sami politycy wykorzystują nasze sprawy do bieżących rozgrywek, najczęściej poświęcając je w imię własnych interesów.
Przykładem ostatniego jest budowa tzw. pomników smoleńskich w miejscowościach, które z katastrofą z 10 kwietnia 2010 roku nie mają nic wspólnego – może poza radnymi z Prawa i Sprawiedliwości. Tymczasem obecna władza obcina środki organizacjom pozarządowym, które w nieporównywalnie lepszy sposób niż instytucje publiczne działają na rzecz osób niepełnosprawnych, co za chwilę nie będzie możliwe przy rezygnacji z kolejnych programów celowych i redukcji etatów.
PiS nie lubi społeczeństwa obywatelskiego. Czy wobec tego osoby niepełnosprawne zamiast sprawnie działających NGO mogą spodziewać się Narodowych Zakładów Zamkniętych?
Komentarze