Człowiek według Arystotelesa jest stworzeniem stadnym. Oznacza to – w wielkim skrócie, oczywiście, będącym zaledwie jedną z nieskończenie wielu interpretacji myśli greckiego filozofa – iż każdy z nas ma wrodzoną potrzebę funkcjonowania w grupie, a właściwie w kilku grupach jednocześnie.
Przyjąć można utarty – powiedziałbym nawet, że nieco schematyczny – model funkcjonowania jednostki w społeczeństwie, który wygląda następująco: rodzina – praca – życie towarzyskie i rozrywkowe. W schemacie tym funkcjonuje większość ludzi, choć rzecz jasna nie jest on uniwersalny dla wszystkich. Mamy chociażby ludzi (z wyboru lub nie) samotnych, często w dzisiejszych czasach określanych mianem singli. Cenią oni sobie swobodę i niezależność. Ci drudzy natomiast nieustannie poszukują szczęścia w postaci drugiej osoby. Można w tym miejscu podać również przykład ludzi bezrobotnych, których także – według mojej oceny – podzielić można na dwa zbiory: faktycznych bezrobotnych, którzy aktywnie poszukują pracy, lecz mają problem z jej znalezieniem, i patentowanych leni, którzy żyją celowo na zasiłku, żerując tym samym na reszcie społeczeństwa. Przykładów życia poza przedstawionym przeze mnie schematem może być w zasadzie nieskończenie wiele. Nie stanowią one jednak przedmiotu moich rozważań.
Przyjmując wyżej zaproponowany schemat za właściwy, w dość prosty sposób przedstawić można miejsce osoby niepełnosprawnej ruchowo, która porusza się na wózku, może też mieć niesprawne (bądź nie do końca sprawne) ręce lub/i mniejsze bądź większe problemy z mową, lecz jest jednocześnie w pełni sprawna umysłowo, w społeczeństwie – jako monolicie jak i w poszczególnych jego grupach – oraz role społeczne, jakie osoba ta odgrywa czy też odgrywać powinna, względnie chciałaby to czynić. Praca, która stanowi drugi element mojego schematu, postrzegana jest przede wszystkim jako zajęcie zarobkowe, mające zapewnić człowiekowi byt, bezpieczeństwo, niezależność, samodzielność, samorealizację, z prawem do godności osobistej włącznie. W przypadku osoby niepełnosprawnej ma ona jeszcze jeden, jakże specyficzny, wymiar. Jest ona bowiem formą rehabilitacji tudzież terapii. Zatrudnienie jest niejednokrotnie dla osoby z niepełnosprawnością tym samym, czym zdobycie szczytu Mont Everest dla himalaisty. Praca może być niejednokrotnie w tego typu przypadkach miernikiem wartości człowieka.
Poziom bezrobocia wśród osób niepełnosprawnych jest nadal dużym problemem społecznym, a jednocześnie jego zmniejszenie stanowi ogromne wyzwanie dla władz państwowych, samorządów terytorialnych, biznesu oraz organizacji pozarządowych – tzw. trzeciego sektora. Niewątpliwie postęp technologiczny sprzyja zwiększaniu zatrudnienia wśród osób niepełnosprawnych, czego modelowym wręcz przykładem jest telepraca. Pozwala ona na podjęcie zatrudnienia osobom nawet z bardzo znacznymi niepełnosprswnościami, nie zawsze jednak spełniając ich ambicje. Powszechnym zjawiskiem jest fakt, iż osoby z wyższym wykształceniem mają problem ze znalezieniem zatrudnienia. Dotyczy to zarówno osób pełnosprawnych jak i niepełnosprawnych. Problem dotyka głównie absolwentów kierunków humanistycznych, takich jak choćby socjologia, prawo czy politologia.
Na rynku pracy brakuje ofert dla tego typu specjalizacji – tak w formie zatrudnienia stacjonarnego jak również poprzez telepracę. Na w miarę atrakcyjną pracę zdalną mogą dziś głównie liczyć programiści i telemarketerzy. Nie są to jednak oferty, które byłyby dostępne dla większości osób – zarówno ze względu na rodzaj wykształcenia jak i rodzaj oraz stopień niepełnosprawności. I tak na przykład politolog nie ma szans zatrudnienia na stanowisku programisty czy webmastera, jak też osoba z głębokimi zaburzeniami mowy nie zostanie nigdy zatrudniona w telemarketingu. Mogą one liczyć jedynie na pracę w branży infobrokerskiej, która jest dalece poniżej poziomu (o kierunku już nie wspominając) zdobytego przez nich wykształcenia. Pozostaje w tym miejscu tylko zaapelować do klasy rządzącej i władz uczelni wyższych, ażeby tzw. kierunki „biorące” były coraz bardziej dostępne w trybie e-learning.
Aktywność – zawodowa i społeczna
Właśnie e-learning i telepraca coraz częściej stają się głównymi, jeśli nie jedynymi, formami aktywności społecznej, jakie dostępne są osobom ze znaczną niepełnosprawnością. Ich zaletami są niewątpliwie szybka i łatwa dostępność, brak konieczności wychodzenia z domu, a co za tym idzie – omijanie wszelkich barier komunikacyjnych jak i architektonicznych. Trzeba powiedzieć, niestety, także o wadach e-learningu i telepracy zwłaszcza. Pominę w tym miejscu takie „detale”, jak choćby konieczność biegania na pocztę z każdym wnioskiem urlopowym czy potwierdzenie autentyczności każdego złożonego przez pracownika (lub osobę przez niego do tego upoważnioną) podpisu u notariusza. Dla mnie osobiście największą wadą tych dwóch zjawisk jest alienacja. Nie można więc mówić o pełnej integracji społecznej w przypadku telepracowników. Kontakty pomiędzy nimi ograniczają się zazwyczaj do „suchych” kontaktów służbowych. Trudno jest zawierać nawet najluźniejsze formy znajomości, gdyż jesteśmy skrupulatnie rozliczani nie tylko z efektów, lecz również z przepracowanych godzin. Na ogół czynione jest to przez specjalnie stworzony system informatyczny.
Nie może być więc zgody na to, ażeby osoba niepełnosprawna wykonująca telepracę uważana była za w pełni zintegrowaną i zaktywizowaną społecznie. A ma to, niestety, miejsce w obecnym systemie prawnym. Osoby pracujące zdalnie mają choćby nikłe szanse na uczestnictwo w różnego typu projektach prowadzonych między innymi przez organizacje pozarządowe – jak choćby obozy aktywnej rehabilitacji, podczas których człowiek dostaje szansę popracowania nad sobą w aspekcie psychofizycznym, społeczno-kulturowym, z zawieraniem nowych znajomości, a nawet więzi emocjonalnych włącznie.
Funkcjonowanie w nawet najbardziej kochającej i wspierającej się rodzinie nie jest w stanie zapewnić dorosłemu człowiekowi niepełnosprawnemu zaspokojenia jego elementarnych potrzeb. Nie zamierzam ukrywać, że chodzi mi w tym momencie przede wszystkim o emocjonalność w kontaktach interpersonalnych (innych niż relacje stricte rodzinne) jak i o seksualność, która często błędnie postrzegana jest jako akt zboczenia i dewiacji. Seks bowiem jest jedną z podstawowych (fizjologicznych) potrzeb człowieka. W celu potwierdzenia mojej tezy zachęcam do zapoznania się z piramidą potrzeb Abrahama Masłowa (Hierarchia potrzeb – Wikipedia, wolna encyklopedia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Hierarchia_potrzeb, stan na dzień 4.04.2016). Niemożliwość zaspokojenia tychże potrzeb może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia tak fizycznego jak i psychicznego. Może dojść bowiem do chorób płciowych – z jednej strony i zaburzeń psychicznych – z drugiej.
Bardzo ważne są tutaj także takie wartości, jak wolność osobista, godność, samodzielność, swoboda decydowania o sobie samym czy niezależność. W rodzinach osób niepełnosprawnych mamy najczęściej do czynienia ze strachem i nadopiekuńczością ze strony najbliższych. O ile w przypadku małych dzieci jest to czymś w zasadzie nieodczuwalnym i powszechnie akceptowalnym, o tyle w sytuacji dorosłych niepełnosprawnych nadmierna opiekuńczość i wieczny strach o nie postrzegane są przez te osoby jako swoisty zamach na wyżej wymienione wartości. Rodzi to z jednej strony poczucie poniżenia, zmęczenia psychicznego i frustracji u samego niepełnosprawnego, z kolei przez jego najbliższych odbierane jest to jako brak wdzięczności i niedocenienie ich wysiłku w opiece nad nim.
Istnieje wtedy potrzeba odpoczynku od siebie nawzajem, czego absolutnie nie można utożsamiać li tylko z rodzinami patologicznymi, gdyż potrzebę chwilowej zmiany tak otoczenia jak i towarzystwa uważam za coś bardzo naturalnego. Nie jest to jednak możliwe, gdyż największą przeszkodę dla dorosłego człowieka niepełnosprawnego stanowi państwo ze swoim prawodawstwem. Z jednej strony nie pozwala się dorosłym osobom niepełnosprawnym, które potrzebują stałej kompleksowej opieki na samodzielny wyjazd do sanatorium, zaś z drugiej – organizacje pozarządowe, będące w stanie zaoferować takim ludziom tego typu wyjazd, nie są w stanie pomóc osobom aktywnym zawodowo. Dochodzimy więc do pewnego – jakże irracjonalnego – wniosku: osoba niepełnosprawna zachęcana z całą mocą przez państwo do aktywności nie tylko zawodowej niejednokrotnie bywa za nią w swoisty sposób karana.
Państwo, prawo i cała klasa polityczna (o ile jako taka jeszcze istnieje) oderwane są od rzeczywistości, która dla zwykłego człowieka staje się coraz bardziej brutalna. Nie można w żadnym razie rościć tutaj większych pretensji do organizacji pozarządowych, gdyż tak naprawdę zasady, metody i obszar ich działania ustala państwo wraz z Unią Europejską poprzez przyznawane środki finansowe.
Foto: Flickr.com
Komentarze