Upadłe historie zdarzają się każdej i każdemu z nas. Prześwietne Panie, Dostojni Panowie! Komu z nas nie zdarzyło się popłynąć z prądem? Dać upust pragnieniom, emocjom, szaleństwu, a niekiedy nawet zwierzęcemu instynktowi, którym wszyscy jesteśmy przecież obdarowani. Życie jest tylko życiem, a słabości słabościami.
Na co dzień uporządkowani i przestrzegający norm wszelakich, mamy niekiedy potrzebę urwania się ze smyczy, w którą sami się najczęściej zapieliśmy. A przecież bywa często i tak, że to inni w owe smycze nas zapinają. Bo nie tylko warto, ale wręcz trzeba być przyzwoitym.
Ale czym jest właściwie owa przyzwoitość? Odpowiednim zachowaniem, którym zadowolimy innych? Poddaniem się konformizmowi? A może odgrywaniem oczekiwanych od nas ról na scenie teatru zwanego Życiem?
Poprzednio: Kobieco-męskie odyseje Wiktora
Niewątpliwie zarówno Nikodem, jak i Wiktor byli ludźmi o wysokim prestiżu zawodowo-społecznym. To, co publiczne w ich życiu raczej nie wzbudzało większych zastrzeżeń, czy wątpliwości wśród ogółu ludu społecznego. Gdyby jednak wynieść na piedestał to, czego dopuszczają się w prywatnych, a nawet intymnych sferach swojej egzystencji, to niejedna dewotka i niejeden dewota załamywaliby ręce, klepali wyryte od najwcześniejszego dzieciństwa w pamięci pacierze i wołali z powszechnie znanym lamentem w głosie o pomstę do Stwórcy Jedynego w Niebiosach Najwyższych!
Upadłe historie Nikodema i Wiktora
Wiktor, mimo ciężkiego kaca, którego spowodowały nie tylko nadmierna ilość whiskey i marihuany, ale przede wszystkim wspomnienia, które pochłonęły go bez końca następnego dnia, dał się namówić Nikodemowi na kolejną libację. Miał być to wypad do Upadłego misia, gdzie – zdaniem naszego radcy prawnego i wykładowcy zarazem – przychodzą fajne i całkiem wartościowe laski.
– O! Jaśnie Pan się pojawił! – zawołał uradowany Nikodem na widok Wiktora, który właśnie wchodził do Upadłego misia w towarzystwie swojego asystenta Pawła. – Zmartwychwstałeś? – zapytał z szyderczym uśmiechem na twarzy.
– Raczej nie dokonałem ostatecznego aktu eutanazji – odparł równie ironicznie Wiktor. – Przy twojej sile perswazji człowiek nawet porządnie zdechnąć nie może.
– Do usług! – zawołał radośnie Nikodem, podnosząc kufel z piwem. – Trzeba cię w końcu uwolnić od tego płatnego seksu.
– Moralista się znalazł – zaszydził Wiktor, zwracając się do siedzącego obok Pawła.
– Dobra… Koniec tego moralno-etycznego pitolenia – odpowiedział Nikodem, ożywiając się tak, jakby za chwilę miał przystąpić do realizacji arcyważnego zadania. – Czego się napijecie, panowie? – zapytał Wiktora i Pawła.
– Poproszę wodę z cytryną – odpowiedział asystent.
– Ja także – odparł Wiktor.
– Widzę, że kac wyostrzył ci poczucie humoru, Wiktorku – roześmiał się prowokator spotkania, po czym zwrócił się do Pawła:
– Czy ten “mgr – MPD” zabrania ci pić w pracy?
– Nie no! Skąd taki pomysł? – odpowiedział mu tamten.
– Dobrze… Zatem pytam poważnie – wrócił do tematu Nikodem, lecz przerwał mu nagły śmiech Wiktora:
– Ty i powaga?! Błagam cię!
– Kto co pije? – kontynuował niczym niezrażony prawnik.
– Mój dziadek mawiał zawsze: “Czym się zatrułeś, tym się lecz“ – odpowiedział copywriter i politolog w jednym.
– Czyli łycha z colą?
– I z podwójnym lodem, jeśli można.
– Jasne – odparł Nikodem, – A Ty, Pawełku? – zwrócił się teraz do asystenta.
– No to duże jasne – zadecydował Paweł.
– I w końcu zakończyliśmy negocjacje – ucieszył się Nikodem.
– Brawo, panie mecenasie! – zawołał Wiktor, lekko, acz życzliwie, szydząc z kolegi. – Z biegiem lat nabiera pan coraz większego doświadczenia i praktyki – dodał.
Przyzwyczajony do osobliwego poczucia humoru Wiktora, Nikodem skinął głową na stojącą przy barze kelnerkę. Była to atrakcyjna blondynka o długich nogach, ubrana w krótką spódniczkę i bluzkę z niemałym dekoltem.
Po chwili wszyscy trzej sączyli zamówione przez Nikodema trunki. Nie upłynęło aż nadto czasu, gdy przy barze zlokalizowali trzy atrakcyjne studentki, których Nikodem nie mógł oczywiście nie znać.
– Show must go on! – zakrzyknął wesoło do swoich kompanów i ruszył w dość szybkim tempie w stronę baru i siedzących przy nim kobiet.
– Ale bym się śmiał, gdyby teraz złapał kapcia – zwrócił się Wiktor do swojego głównego asystenta.
– Znając Nikodema, to złapie dzisiaj gumę – zauważył asystent, szczerze się przy tym śmiejąc.
– I to zapewne niejedną – potwierdził równie wesoło Wiktor.
Jak to się stało, że się połamało…?
Nie musiało upłynąć zbyt wiele czasu, aby grono Nikodema, Wiktora i Pawła poszerzyło się o trzy atrakcyjne studentki, których oczywiście ten pierwszy był wykładowcą. Atmosfera, którą tworzyły przytulne miejsce Upadłego misia, muzyka Smooth Jazz, Chill Jazz, a czasami coś bardziej tanecznego, jak również serwowane z niemal dokładną regularnością drinki, sprzyjała wesołym i niezbyt wymagającym konwersacjom. Rozmowy toczyły się o wszystkim i zarazem o niczym. Trzy młode kobiety, zachwycone swoim nieprzeciętnym wykładowcą, nie szczędziły mu uwagi i wyrazów podziwu, uznania, a może nawet autentycznej fascynacji.
– Panie doktorze… – zaczęła jedna z nich.
– Mów mi Niko, skarbie. – przerwał jej Nikodem. – Nie jesteśmy przecież na uczelni – zauważył, lustrując studentkę maślanym wzrokiem i posyłając jej znaczący, niemal lubieżny uśmiech.
– Niko… – parsknął śmiechem Wiktor. – Niko Super Hero – dodał, śmiejąc się już przy tym do rozpuku.
Kolega, z którego teraz się nabijał, nie skomentował jego przytyku. Zbyt mocno był pochłonięty swoją fanką, a także zapewne kolejną miłosną zdobyczą, żeby się czymś takim przejmować.
– Niko brzmi doskonale i bardzo… eh… seksownie – zauważyła. – Ups… Czy to wypada tak mówić do swojego Profesora – dodała, odgrywając zakłopotanie.
– Może jeszcze Jego Świątobliwości? – parsknął śmiechem Wiktor.
– Panie wybaczą mojemu przyjacielowi. Obce mu są prawdziwe uczucia, w tym autentycznego uznania i zachwytu ze strony wspaniałych kobiet – odgryzł się ostro, ale (jak to zwykle między nimi bywało) bez niepotrzebnej agresji, Nikodem.
– Ty za to wiesz już wszystko o prawdziwych uczuciach – odparował Wiktor, nie zamierzając pozostawać dłużnym swojemu (jakby nie patrzeć) ulubionemu adwersarzowi. – W końcu tyle kobiet nimi obdarzyłeś, prawda?
Studentka przymilająca się do Nikodema postanowiła nagle zmienić temat. Najprawdopodobniej przestraszyła się wybuchu konfliktu między dwoma mężczyznami. Nie mogła przecież wiedzieć, że tych dwóch dżentelmenów ma w zwyczaju sobie dogryzać, a w gruncie rzeczy bardzo się lubić i wzajemnie szanować.
– Niko – zaczęła nieśmiało – mogę zadać ci osobiste pytanie?
– Jasne – odpowiedział bez wahania. – Chcesz zrobić to w cztery oczy, w jakimś ustronnym miejscu? – zapytał. – No i bez zbędnych świadków – dodał, żartobliwie cedząc słowa przez zęby i jednocześnie spoglądając na Wiktora.
– Nie, nie ma takiej potrzeby – odpowiedziała krótko i z pełnym przekonaniem w głosie.
– Och! Jaka szkoda… – nie omieszkał wtrącić Wiktor.
– Jak to się stało, że jesteś…? – zaczęła fanka wykładowcy, nie widząc jednak, jak dokończyć swoje pytanie, żeby w nawet w najmniejszy sposób nie urazić jego adresata.
– Lekko “skołowany”? – dokończył za nią, ze szczerym uśmiechem na twarzy Nikodem.
– Ta… Lekko… – wtrącił się ponownie Wiktor, który i tym razem nie mógł darować sobie niewielkiej ilości sarkazmu i ironii pod adresem swojego przyjaciela.
– Wiktorku, co ty nam tam dukasz? – zapytał z nieudawaną uszczypliwością prawnik. – Mówisz dziś wyjątkowo niewyraźnie – dodał złośliwie. – Przemęczenie alkoholowe czy translator ci się dzisiaj zawiesza?
Nasz politolog chwilowo zawiesił broń, co – rzecz jasna – nie oznaczało jego ostatecznej kapitulacji w słownych potyczkach i wzajemnych uszczypliwościach.
– A zatem? – nalegała studentka, już o wiele bardziej ośmielona dystansem wykładowcy, jaki wykazywał w stosunku do swojej niepełnosprawności.
– Ratowałem rodzinę, babcię z dwojgiem wnucząt, z płonącego domu – zaczął poważnie Nikodem, choć przecież wszyscy doskonale wiemy, jak było naprawdę.
– O jej! – wykrzyknęła niemal kobieta z autentycznym przerażeniem i jednoczesnym podziwem w głosie.
– O ja pierdolę! – westchnął głośno Wiktor i wybuchnął gromkim śmiechem. A słowa, które niemal wykrzyknął, zabrzmiały tak, że żadna z siedzących przy stoliku osób nie mogła mieć nawet najmniejszych problemów z ich zrozumieniem.
– Dobra, dosyć tych smutasów! Wszyscy na parkiet! – zadecydował szybko Nikodem, wiedząc, że tylko w ten sposób może wykaraskać się z nadciągających tarapatów, w jaki wpakował go Wiktor, choć tak naprawdę sam je sobie zafundował.
Dlaczego patrzysz wyłącznie na mój biust?
Nikodem w tańcu był jeszcze bardziej pochłonięty swoją pięknością akademicką niż podczas rozmowy. Trzeba przyznać uczciwie, że w tańcu był całkiem niezły, czego zresztą nie można także odmówić Wiktorowi. Obydwoje lubili ten rodzaj rozrywki, który – co tu dużo kryć – stanowił także dla nich atrakcyjną, a nawet dość skuteczną formę rehabilitacji. Jednak dla Nikodema taniec był jeszcze czymś dodatkowym. Pierwszą fazą procesu zdobywania kobiety, rzucaniem na nią czaru, czyli po prostu – bo i po co owijać w bawełnę – swoistą grą wstępną.
– Mam mylne wrażenie, Niko, czy ciągle się patrzysz na mój biust? – zagadnęła akademicka piękność podczas tańca, który już nie tylko przypominał ów taniec godowy, lecz przeradzał się on w coś zdecydowanie coraz bardziej erotycznego. Świadczyły o tym, chociażby z upływem każdej sekundy coraz odważniejsze ruchy i zbliżenia, które można było dostrzec zarówno po stronie tańczących ze sobą mężczyzny, jak i kobiety.
– Wybacz, Najdroższa – zareagował szybko Nikodem – ale po tym nieszczęśliwym zdarzeniu mam uszkodzone kręgi szyjne i nie bardzo mogę podnosić głowę.
– Oh! Ale ja jestem niemądra! – krzyknęła zakłopotana. – Przepraszam cię, Niko – dodała i przycisnęła jego głowę do swojego dekoltu. Poczuł sprężystość i jędrność jej młodych piersi. Zapach jej skóry spryskanej perfumami był zniewalający i podniecający zarazem.
– Przecież Nikodem jest połamany na odcinku niskim lędźwiowym – zauważył Paweł do tańczącego obok z drugą z trzech studentek Wiktora.
– Faktycznie tak jest – odpowiedział tamten, po czym dodał: – Jednak Nikodem… Przepraszam – poprawił się szybko – Niko… bywa połamany tam, gdzie w danym momencie jest to dla niego najbardziej korzystne. Rozumiesz, Pawełku?
– Rozumiem – potwierdził asystent, uśmiechając się pod nosem.
Tymczasem zbliżenie w tańcu z młodą kobietą na tyle podnieciło Nikodema, że poczuł najpierw lekki, a następnie coraz szybciej narastający wzwód penisa. Rzecz jasna, nie mógł sobie odmówić dalszego rozwoju sytuacji…
Ale o tym, co się działo podczas nocy rozpoczętej w Upadłym misiu, jak i dzień po niej, napiszę już w następnej części powieści #wKołoŻycia, Obserwujcie zatem uważnie Fanpage OpinioLogii – www.facebook.con/opiniologia, aby wiedzieć, kiedy się ona ukażę.
Następnie: Wyuzdane namiętności, które nie do końca bywają szczere
Grafika:
Nie do końca upadłe historie dwojga dżentelmenów – #wKołoŻycia
Na zdjęciu (po lewej stronie) widzimy czarny owal imitujący koło, w nim czarny hasztag #wKołoŻycia, a pod nim ostrzeżenie 18+ – treść przeznaczona dla osób powyżej osiemnastego roku życia.
Po prawej stronie znajdują się natomiast następujące informacje:
Tytuł części powieści: Nie do końca upadłe historie dwojga dżentelmenów
Autor: Wojciech Kaniuka
Logo OpinioLogia.pl na pomarańczowym tle
Autor grafiki: Wojciech Kaniuka
Opracowanie: Wojciech Kaniuka – OpinioLogia.pl
Komentarze