Koniec z arogancją władzy…? To raczej jej początek

Możesz mnie wspomóc poprzez Fundację Avalon.

Antoni Macierewicz i Bartłomiej Misiewicz

Spodobała Ci się OpinioLogia lub jej część? Poleć ją innym!
Antoni Macierewicz i Bartłomiej Misiewicz

Antoni Macierewicz i Bartłomiej Misiewicz

SE.pl

Koniec z arogancją władzy, koniec z pychą – twierdziła podczas swojego expose Beata Szydło. Koniec? To raczej jej początek.

Reklamy

Fakt, że obecna władza ma w głębokim poważaniu obowiązujący porządek prawny jest już powszechnie znany. Do tego, że demokratyczne państwo prawa zostało wyparte przez państwo woli jednego szeregowego posła znaczna część społeczeństwa przyzwyczaić się nie chce i nie może, ale jaki jest koń, każdy widzi. Choć jest też i taka jego część, która woli mieć wodza i kasę, w zamian za swoją wolność, godność i podmiotowość.

Jednakże istnieje jeden wspólny obszar, w którym obecna władza jednakowo traktuje swoich i nieswoich, nie dzieląc Polek i Polaków na lepszy i gorszy sort. Jest to obszar pychy i arogancji, którego obecnie rządzący nawet nie ukrywają, bo przecież nikogo ani niczego nad nimi nie ma (włączając w to także prawo), poza wolą ich wodza. Pokazują, że mogą wszystko, śmiejąc się nam przy tym w twarz i nie zważając na nic – w tym także na nasze bezpieczeństwo, a nawet i życie (jedno z drugim się przecież wiąże).

Macierewicz i Misiewicz – narodowy wzorzec bezczelności i niebezpieczeństwa

Niczym nie pohamowane pycha i arogancja władzy sprawiają, że w bardzo krótkim czasie okazuje się ona być bezczelną, ale nawet także niebezpieczną dla własnych obywateli. Pokazały to chociażby ostatnie wybryki ministra (nomen omen) obrony narodowej – Antoniego Macierewicza i jego wiernego pupilka o niebywałych kompetencjach, potwierdzonych zdaną maturą i pracą w aptece – Bartłomieja “Misia” Misiewicza. Choć jedynymi przykładami one oczywiście nie są.

Sprawą wagi państwowej dla szefa MON okazały się być dwie imprezy, na których – rzecz jasna – był on służbowo. Z jednej na drugą, na złamanie karku – narażając zdrowie i życie bogu ducha winnych ludzi – pędził oczywiście też służbowo… Ku chwale Ojczyzny! – chciałoby się rzec. Tej samej Ojczyzny, którą Pierwszy Wykonawca Woli Prezesa raczył określić niegdyś jako “dojną”. I w istocie – miał rację! Jest bowiem ona “dojna” – przede wszystkim dla obecnej władzy i jej wiernych “Misiewiczów”.

Ku chwale Ojczyzny zatem Macierewicz dawał występ, wart 60 zł za bilet, u ojca Rydzyka, podczas którego chwalił pana Kazimierza za szybkie dostarczenie go z Warszawy, a następnie pędził z powrotem, żeby zdążyć na galę “Człowieka wolności” tygodnika wSieci, której laureatem został – i to wcale żartem nie jest – Jarosław Kaczyński!

Od urodzenia jestem niepełnosprawny ruchowo i mam bardzo niewyraźną mowę, jednak mimo to wystartuję chyba na KFPP w Opolu albo nawet na Eurowizji… Przemyślę to jeszcze.

Oczywiście byłoby to wyłącznie śmieszne, gdyby nie fakt, że kolumna pojazdów wioząca Macierewicza trzykrotnie przekroczyła dozwoloną prędkość, przejeżdżając na czerwonym świetle, efektem czego było spowodowanie przez nią karambolu. Nie chodzi już nawet o dwa zniszczone samochody MON, które zostały kupione za ciężkie pieniądze pochodzące z naszych podatków, lecz o zagrożenie życia i zdrowia niewinnych ludzi oraz straty materialne, które oni ponieśli.

Zachowanie w tej sytuacji Macierewicza pokazało, jakie nowe wyznaczniki przyzwoitości i empatii przyniosła “dobra zmiana”. To w jej duchu właśnie przesiadł się on w ekspresowym tempie do drugiej limuzyny i pognał dalej. A zrobił to, żeby nie zawieść swojego guru, któremu za zniszczenie trójpodziału władzy, ograniczanie swobód obywatelskich i wolności mediów, fałszowanie historii poprzez zastępowanie jej faktycznych bohaterów swoimi czy też celowe dzielenie społeczeństwa przyznaje się tytuł “Człowieka wolności”.

Paranoja? To po prostu nowe państwo, na które znaczna część Polek i Polaków dobrowolnie się zdecydowała – mam tutaj na myśli zarówno głosujących na PiS jak i niegłosujących w ogóle. Gratuluję Wam, Rodacy, gdyż to właśnie dzięki Wam między innymi karierę dziś robi młody i kompletnie niedoświadczony Bartłomiej Misiewicz – rzecznik MON i szef gabinetu politycznego Macierewicza, przed którym salutują generałowie.

Człowiek bez wyższego wykształcenia, który dostaje posadę w resorcie, posadę w radzie nadzorczej spółki skarbu państwa, odznaczenia państwowe za bycie wiernym Antoniemu i rozbija się rządowymi limuzynami po dyskotekach z ochroniarzem u boku.

Więc jak to było?

Koniec z arogancją władzy, koniec z pychą!

A no tak! Ale której władzy? Bo jakoś do obecnej słowa te w ogóle nie pasują…

Foto: SE.pl

Komentarze

Komentarze